O 6.00 rano udałem się na spacer z dworca kolejowego, do centrum co trwało dobre pół godziny. Pustawe ulice, masa śmieci walająca się wszędzie, gdzieniegdzie śpiące psy, tylko szczury wydawały się być ożywione o tej porze. Zamieszkałem w Hare Krishna G.H. – polecam. Ogólnie Jodhpur bardzo mi się spodobał, to niewielkie miasto, większość domów pomalowana na niebiesko. Plątanina uliczek, skwerów między nimi motory, riksze i krowy. Trzeba uważać, by przez nieuwagę nie wdepnąć w niespodzianki pozostawiane właśnie przez te zwierzęta . Trafiłem na jakieś święto, przez miasto przeszła masa poprzebieranych ludzi, tańczących i śpiewających. Kulminacją było utopienie w rzece posągu bogini Durgi. A wieczorem festyn do 23.00 pod moim oknem. Cały dzień spędziłem na chodzeniu po mieście i robieniu zdjęć. Wieczorem zasiadłem w restauracji mojego G.H. mieszczącego się pod gołym niebem, na dachu budynku. Super widok na miasto i podświetlony fort i z powodu święta - petardy. Kolacja, potem lektura i na koniec chill out. Ach życie...