Żal mi było wyjeżdżać po jednej dobie, ale czekał Udaipur. Pobudka o 04.20, 20 minutowy spacer na dworzec autobusowy i po 7 godzinach jazdy znalazłem się w Udaipurze. Zamieszkałem w „Palace View G.H.” z widokiem na pałac właśnie. Zaoszczędziłem 300 INR, bo wieczorem z dachu oglądałem spektakl „sound and light”. Wieczorem wybralem sie na pokaz tancow ze stanu Radzastan. Ogólnie czas spędzilem na zwiedzaniu, czytaniu książek i wyszukiwaniu co raz to nowych potraw. Było thali czyli: 3 zestawy warzyw w sosach curry, ryż, placki capati, i ichniejszy kefir; mattar panieer czyli ser z fasolą w curry; masala dosa czyli smażone pierogi z nadzieniem ziemniacznym. Tak sobie uzmysłowiłem, że jestem w Indiach juz 10 dni a jeszcze nie jadłem mięsa. Nie żebym narzekał.
Polska twarz
Chodzę sobie po Udajpurze, a tu podjeżdża na motorze młody Hindus i do mnie pięknie po polsku: Jesteś z Polski?, Jak się masz?, Jak masz na imię? Wszystko w porzadku? Więc go pytam po polsku oczywiście: Skąd wiesz, że jestem z Polski? On do mnie: Masz polską twarz. Odpalił motor i odjechał. Do tej pory brali mnie za wszystkie możliwe narodowości (wliczając Japończyka) ale Polaka jeszcze nikt we mnie nie rozpoznałJ