Ostatnie dwa dni w Pokharze spedzilem organizujac wycieczki gorskie. Pierwsza to World Peace Pagoda (967 mnpm) i druga na gore Sarangkot (1592 mnpm) Z moja kondycja jest cos chyba nie tak, bo przescignely mnie nepalskie babcie z pelnymi koszami jakiegos zielska na plecach.
Ale ci Nepalczycy to luzacy (pewnie dlatego ich tak lubie):
Znalazlem hotel w Pokharze, chce sie zameldowac, a pan patrzy na mnie , meldowac? tak wiec nie wiedzieli jak sie nazywam, skad jestem, moglem w kazdej chwili sie ulotnic, ale z drugiej strony placac 3 PLN za pokoj mialo by to sens?
Zamowilem zupe w knajpce na swiezym powietrzu, pani niosac talerz upuscila lyzke na ziemie, powiedziala "sorri" i ... podniosla ja, wytarla w obrus z sasiedniego stolika i podala mi z usmiechem. Pelen luz.
Jechalem minibusem naladowanym ludzmi do granic mozliwosci, jakies dziecko zwymiotowalo w przejsciu miedzy nogami pasazerow (dobrze, ze siedzialem daleko), ktos przyniosl ziemie, zasypali, udeptali i pojechalismy dalej:)
W Pokharze przesiadlem sie na autobus (w doslownym tego slowa znaczeniu, bo trzygodzinna podroz spedzielm na dachu autobusu) do Gorkha. Ale byla jazda. W Nepalu to jak najbardziej legalne. W Gokha spedzilem dwa dni a potem pojechalem do Kathmandu (5 godz).
Mieszkam na Thamelu, turystycznej enklawie. Za nocleg place 6 PLN - wszak to stolica. Cale dnie spedzam na zwiedzaniu swiatyn, a jest ich tutaj sporo.
Jedzenie w Nepalu jest troche lepsze niz w Indiach, no i mozna tu poprobowac kuchni tybetanskiej. Zasmakowaly mi zwlaszcza pierogi mo-mo i zupa thukpa.
W moim przewodniku jest napisane, ze Ambasada Bangladeszu w Kathmandu nie udziela wiz turystycznych. No ale ja musialem sprawdzic to "namacalnie" i owocem tego jest ...wbita wiza w moim paszporcie. A jednak udzielaja i to po specjalnych cenach w zwiazku z dawna przynaleznoscia naszego kraju do wielkiej rodziny socjalistycznej. Zaplacilem 17 $. No, teraz moge juz kontynuowac moja podroz wg zamierzonego planu.