We wtorek zrobilem sobie pobudke o 6.00 rano. Poszedlem nad Ganges, wynajalem lodz i plynac wzdluz ghatow obserwowalem ludzi modlacych i kapiacych sie w swojej swietej rzece. Wrazenia byly by jak najbardziej pozytywne, gdyby nie plywajace po Gangesie rozkladajace sie ludzkie ciala.
Reszte dnia spedzilem w autobusach: do Gorakhpuru (7 godz) i do Sonauli (3 godz). Nocowalem w Sanju Lodge za 70 INR pod sama granica indyjsko-nepalska. Moj pokoj to byla wersja extreme, ale czegoz mozna zadac za 3,50 PLN. W srode rano przekroczylem granice z Nepalem, wiza w 10 min. - 25 USD. I znowu autobus, tym razem do Pokhary (8 godz). Nocuje w New Family Peace Home, za pokoj place 100 Rs (3 PLN) - lazienka za zewnatrz. Byl oczywiscie pokoj z lazienka za 4,50 PLN, ale nie ma znowu co szalec.
Bardzo mi sie tu podoba: chlodniejszy klimat, przede wszystkim mniej ludzi, nikt mnie nie zaczepia, cisza, spokoj, sielanka. Dla Nepalczykow jestem Zydem, to ciekawe bo w Indiach brali mnie za Niemca lub Rosjanina. To juz chyba wole byc Polakiem.
Dzisiaj wynajalem lodz i zrobilem rundke wokol jeziora Phewa. Jutro ide poogladac gory.