We wtorek planowo o 19.00 mialem wyleciec do Hanoi. Mialem, bo godzina wylotu zmieniala sie co chwile - 20.10, potem 20.40, jeszcze pozniej 21.00, az wreszcie wylecielismy o 21.20. W Hanoi bylem o 23.00. Stwierdzilem, ze to za pozno by jechac do centrum (zwlaszcza, ze byly tylko taxi za 10 $). Postanowilem wiec przenocowac na lotnisku. Tak sie sklada, ze lotnisko jest zamkniete od 24.00 do 05.00 rano. Czulem, ze moga byc problemy, ale usadowilem sie sie na fotelu w hali przylotow i zamierzalem tam spedzic noc. Nie minela chwila jak podszedl do mnie gosc z ochrony i zapytal co ja tu robie. A ja wczesniej sprytnie przeanalizowalem rozklad przylotow i zobaczylem, ze pierwszy samolot laduje o 06.30 i jest z Frankfurtu. Tak wiec puscilem spiewke, ze moi znajomi przylatuja z Frankfurtu i ja wlasnie na nich czekam, no i musze zostac na lotnisku. Koles zawolal kolege , cos tam pogadali po wietnamsku i kazali mi zjechac do hali przylotow.
Tak tez zrobilem. Oprocz mnie byla tam jeszcze parka Wietnamczykow.
Za chwile cala nocna zmiana ochrony wiedziala dlaczego zostalem na lotnisku. Ok. 01.00 podszedl do mnie ochroniarz i wskazal nieczynny lobby-bar - miejsce gdzie moge wygodniej spedzic noc. Zlaczylem dwa fotele i zasnalem. W nocy obudzilo mnie dziwne laskotanie, otworzylem oczy - na moim kolanie siedzial sobie szczur!!! Uczucie co najmniej niesympatyczne. Jakos tak do samego rana spalem snem kontrolowanym, a szczury biegaly sobie to po stolikach, to po barku. O 05.30 otworzyli bar i mialem straszna ochote na kawe, ale jak przypomnialem sobie te gryzonie jakos przeszla mi ochota. O 06.20 byl autobus do centrum. Jak wyjezdzalismy spod lotniska wlasnie ladowal samolot z Frankfurtu "z moimi znajomymi". Znalazlem hotel Ngoc Dung za 5$, blisko jeziora Hoan Kiem. W czwartek zrobilem obchod Hanoi. Mauzoleum Ho Chi Minha zamkniete - jest w remoncie, pomnik Lenina jak stal tak stoi.
Kulinarnie przerzucilem sie na zupki Pho Bo i piwo Bia Hoi - 2 000 VND (0.35 PLN) za szklanke. Ogolnie Wietnamczycy jeszcze mnie nie irytuja (czytaj: wk...), ale to przeciez dopiero drugi dzien. Jak juz kiedys powiedzialem Wietnam jest piekny, ale Wietnamczycy...
Na razie jestem w Hanoi, ale niedlugo ruszam gdzies dalej.
A, znalazlem polski akcent w sklepie - wodke Krakus. Drogo 0.70 l za jakies 45 PLN.
Dzisiaj zjadlem kebab w wydaniu wietnamskim - 12 000VND (2 PLN). Mam nadzieje, ze mieso nie bylo z psa.
Koncze, ide na piwko.