We wtorek rano wyruszylem na poszukiwanie Ambasady Birmy w Kuala Lumpur. Znalazlem, a jakze ale bylo pewne ale - przed ambasada trawla demonstracja przeciwko rzadom junty. Byla policja, telewizja i fotoreporterzy. Mimo wszystko poszedlem zapytac o wize i dowiedzialem sie, ze wizy turystyczne dla obcokrajowcow sa wstrzymane do odwolania.
Wyszedlem z ambasady i ruszylem wraz z protestujacymi pod Ambasade Chin.
Postanowilem pojechac do Tajlandii. Z Kuala Lumpur o 11.30 mialem autobus do Georgetown (4 godz.)
Tam nocleg i nastepnego dnia o 6.20 pociagiem pojechalem do Hat Yai w Tajlandii. Mialem 4 godz. czasu i o 14.20 nastepny pociag do Bangkoku. Na miejscu bylem w czwartek o 9.30.
Zamieszkalem tradycyjnie w "New Merry V" za 130 B, czyli jakies 10 PLN.
Tak sie sklada, ze AirAsia anulowala czesc lotow do Rangunu, z siedmiu tygodniowo do trzech i przy okazji wycofali moj lot na 7 pazdziernika. Dobrze sie sklada, bo oddadza mi kase za bilet.
Wolny czas w pazdzierniku postanowilem wykorzystac na objazd tajlandzkich wsi nad Mekongiem a potem 16 pazdziernika wylatuje do Hanoi, wracam 5 listopada. Wybor padl na Wietnam, bo akurat tam AirAsia zrobila promocje. Za bilet w 2 strony zapalcilem 240 PLN. Co prawda bylem tam juz dwa lata temu, ale zrobie sobie mala powtorke.
To na razie tyle. Jutro wyruszam do Nong Khai nocnym pociagiem III klasy (9 godzin).