Po poludniu przyjechalem do Rangunu.
Nie wiem czy wszystkie informacje dochodza tu z takim opoznieniem, poniewaz gdy jechalem autobusem do centrum, pan sprzedajacy bilety zapytal mnie skad jestem. Gdy mu odpowiedzialem, on wystrzelil:
"O Poland, good football" wg. mnie spoznil sie chlopina jakies 30 lat. No chyba, ze nie mam racji.
Ostatnia noc w Birmie spedzilem w Mahabandoola G.H. Wieczorem poszedlem popytac o cene taxi na lotnisko. Ze wzgledu na wczesny wylot tylko taxi wchodzila w gre. Panowie zaczeli mi podawac takie ceny (7 000 - 8 000 K), ze poslalem ich do diabla. Postanowilem, ze rano wczesniej wstane i bede szukal dotad, az ktorys nie zgodzi sie pojechac za 4 000 K. Poszedlem cos zjesc do znanej mi "Lion World Restaurant" (dolaczam zdjecia), gdzies przeciez musialem wydac ostatnie pieniadze.
W nocy nie moglem spac, budzilem sie co chwile i tak dotrwalem do 4.30. Nie moglem przeciez liczyc na budzenie, a samolotu do Bangkoku jakos nie chcialem przespac. Wyszedlem o 5.00, mialem 3 godziny czasu od odlotu. Pojawila sie taxi, pan rzucil cene 5 000 K, ja - 4000 K. Stanelo na moim i tak o 5.30 bylem na miejscu. Lotnisko w Rangunie wyglada jak nasze Okecie a`la pozny Gierek. Przydalo by sie tu porzadne sprzatanie.