Pierwsze dwa dni, ktore spedzilem w Bangkoku pamietam jakby przez mgle. Cala sobote przespalem, a nocowalem w Lee1 Guest House - pokoj 200 B, (17,00 zl). Czystoscia nie grzeszyl. Wieczorem poczulem glod, wiec poszedlem cos zjesc. W drodze powrotnej "zahaczyl" o mnie samchod. Moja pamiatka jest siniak na lewej rece, a toyota stracila boczne lusterko.
W niedziele rano pierwsze co zrobilem, to zmienilem G.H. na Sala Thai Daily Mansion. Cena ta sama, warunki o niebo lepsze. Zrobilem maly obchod Bangkoku. Odwiedzilem stare katy. Jedyna pozyteczna rzecza tego dnia bylo zlozenie wniosku wizowego do Birmy. Bedzie gotowa w piatek.
W poniedzialek rano pojechalem pociagiem do Ajuthaja - historycznej stolicy Tajlandii. Znalazlem nocleg, a to raczej on mnie znalazl. Polacy tu z pewnoscia mieszkali, bo gdy powiedzialem skad jestem uslyszalem po polsku - dziekuje. G. H. nazywa sie "Mint". Zastanawialem sie skad ta nazwa, ale szybko sam sobie odpowiedzialem na to pytanie. Po prostu wlasciciel na okraglo byl mietowy, czyli nie dopuszczal do kaca.
Pozwiedzalem riuny paru swiatyn i wrocilem do miasta. Posiedzialem na internecie (godz. - 15 B).
We wtorek wsiadlem w pociag do Phitsanulok (5 godz.) oczywiscie III klasa. Stamtad autobusem (1,5 godz.) do Sukhothai. Zaczelo padac wiec znalazlem G.H. (100 B) najblizej dworca. Wlasnie na tym dworcu zobaczylem rozwieszony baner, ktory informowal, ze: " 21. pazdziernika wielki dzien sprzatania toalet". Niezle. Poobserwowalem sobie rowniez wojskowych, ktorych tu teraz wszedzie pelno. Wygladaja komicznie, jakby ktos dal dzieciom za duze karabiny, ubral w moro i kazal bawic sie w wojne. Chodza bez celu i znudzeni sluchaja MP3.
Dzisiaj tj. w srode caly dzien spedzilem w Parku Historycznym, czyli znowu swiatynie.
Ogolnie w Sukhothai powodz. Polowa miasta podtopiona, rzeki wylaly. Do niektorych domow ludzie podplywaja lodkami. Codziennie poziom wody sie podnosi.
Po malu koncze, bo zaczynam robic sie glodny.
O, moj siniak zaczyna nabierac "odpowiednich" kolorow.