Decyzja zapadła – powrót do Indii. Przyczyniło sie do tego niemieckie biuro podróży, które sprzedało mi bilet w cenie, w kórej grzechem byłoby odmówić mimo, że poprzedniego wyjazdu do Indii nie wspominam jakoś specjalnie dobrze. No i miałem okazje po raz pierwszy lecieć Aeroflotem.
Zaczęło się tak:
We wtorek z Katowic wyjechałem do Warszawy PolskimBusem, cena promocyjna 0 zł. Cała obsada autobusu to dwóch kierowców i dwóch pasazerów (wliczając mnie), dopiero w Krakowie dosiadło się ponad 20 osób. O 4.20 byłem w Warszawie przy stacji metra Wilanowska, stamtąd autobusem 575 pojechałem na lotnisko. O 8.45 odprawa i wylot o 10.45 do Moskwy, tam ponad 4 godz. czekania na następny samolot do Delhi. Przeszedłem wzdłuż i wszerz Sheremietiewo szukając jakiegoś dogodnego kąta do spania, bo w drodze powrotnej spędzę tam 9 godzin.
W samolocie do Delhi siedziałem obok 70-letniej Armenki, która częstowała mnie orzeszkami i suszonymi śliwkami. Ja odwdzięczyłem się jej wypełniając kartę wjazdu do Indii. Mówiła trochę po angielsku, ale musiałem odgrzebać swój rosyjski, którym się porozumiewaliśmy. Jej wspomnienia z Polski były takie: bylam kiedyś w Warszawie na takim dużym stadionie, tam ukradli mi wszystkie pieniądze jakie miałam przy sobie. Nie tęskni jakoś za naszym krajemJ
Ogólnie nie mam zastrzeżeń do ruska: jedzenie dobre, indywidualne monitory, lądowanie przed czasem. Te 5 i pół godz. przeleciały dosyć szybko. Z lotniska dostałem sie do stacji New Delhi metrem (80 INR). Stamtąd do dzielnicy Paharganj i poszukiwanie noclegu, który ostecznie znalazłem w Ever Green G.H. Ta przytulna norka kosztowala mnie 200 INR (ok. 14 zł). Zaostrzyły sie procedury meldowania, wypełnianie jakichś dziwnych formulary, wklejanie do nich kopii zdjęcia z paszportu. Nawet idąc do kafejki internetowej trzeba mieć paszport, który zostaje zeskanowany. Pełna kontrola na jakie strony turysta wchodzi. Od trzech lat, kiedy to po razostatni widziałem Delhi nie zmieniło się wcale, syf jaki był pozostał mimo, że połozyli asfalt na Main Bazar. W indyjskiej stolicy spędziłem 1,5 dnia większość czasu śpiąc.