25.11 MALAYSIA AIRASIA AK 662 KUALA LUMPUR (07.20) - CLARK - MANILA (11.15)
Lotnisko Clark (Manila). Z tym dopiskiem Manila, to troche przesada, bo do stolicy Filipin jest jakies 70 km.
Dojechalem do centrum, jedno metro, drugie metro i jeepneys (ichniejsza taxi wieloosobowa) i znalazlem sie w terminalu 3 lotniska w Manili.
25.11 CEBU PACIFIC 5J 645 MANILA (17.50) - PUERTO PRINCESSA (19.00)
Stewardessy urzadzily podczas lotu konkurs, mimo, ze pytania byly latwe, niestety nie ja stalem sie wlascicielem gadzetow. Mam z nimi jeszcze trzy loty wiec...
I tak dotarlem do Puerto Prinecessy na wyspie Palawan. Nocowalem w Banawa Pension w 5 - osobowym dormie. Caly nastepny dzien spedzilem na zweidzaniu okolic. Pierwsze farma motyli. Osobiscie myslalem, ze to bedzie cos wiekszego, a okazalo sie byc jakims "chalpnictwem". Jednak jedno trzeba przyznac - motyle tam byly.
Posag Temidy przed wejciem do wiezienia.
Potem pojechalem do wiezienia i farmy Iwahig. Jest to slynne wiezienie na otwartej przestrzeni - 37 000 ha. Wiezniowie podzielani sa na trzy grupy w zaleznosci od wysokosci wyroku lub czasu jaki zostal im do konca odsiadki. Wg takich kryteriow nosza koszulki roznego koloru. Najlepiej maja Ci w brazowych z napisem "minimum". Wolno im poruszac sie po calym terenie. Oni tez pracuja na farmie, z ktorej utrzymuje sie wiezienie. Widzialem rowniez tych z grupy "medium", ktorzy tylko od czasu do czasu moga wyjsc do strefy otwartej. Podpatrzylem ich przez dziure w bramie, gdy przygotowywali sie do apelu. Twarze naprawde nieciekawe. Przylapal mnie straznik i powiedzial, ze to zakazane, wiec potulnie sie oddalilem. Tych z najciezszymi wyrokami "maximum" nie widzi nikt poza praownikami wiezienia.
W klimatach wieziennych wrocilem do Puerto.
Zjadlem "tocino" co okazalo sie byc kopka ryzu posypana kawalkami smazonej wieprzowiny (czytaj: skwarkami) i przykryte to wszystko bylo jajkiem sadzonym. Nie powiem, dobre. Potem piwo "Red Horse" i moglem pojsc spac.