11 listopada dotarlem na Bali. Przyjechalem do Kuty, ale tylko dlatego, ze mialem tam wykupione dwa noclegi w TuneHotel. Hotel otwarto 6 listopada, nowka. Pokoje male jakies 3m x 3m, z oknem na korytarz, wygodne lozko, sejf, klima (jeszcze gratis), prysznic z goraca woda - ogolnie super. W tej chwili chca za dwojke jakies 60 PLN, ale jak sie trafi na promocje lub wykupi nocleg, tak jak ja co najmniej 3 miesiace wczesniej mozna spac za 10 PLN. Kuta to przede wszystkim plaza i surfing, wiec szybko ucieklem do Ubud, malej miesciny pelnej galerii i knajpek. Nocowalem w bungalowie z hamakiem i termosem na werandzie za 16 PLN. Dobrze ktos napisal w przewodniku: "do Ubud przyjezdza sie na dwa dni a zostaje tydzien". W moim przypadku bylo to piec dni. Codziennie wybywalem do pobliskich wiosek, wieczorem relaks na hamaku.
Brakowalo mi tylko muzyki ( i nadal mi brakuje) poniewaz moje MP3 zostalo wlasnoscia jakiegos zlodzieja. Nawet nie chce mi sie o tym pisac...
Mija wlasnie 10 lat jak zaczalem podrozowac i przez te wszystkie lata nie stracilem tyle, co podcas tej podrozy. Czyzby to jakis znak? Ale jaki?
No i przyszedl czas by zaczac zastanawiac sie nad powrotem do Dzakarty, a dluga to droga.
Byly dwie opcje:
1) autobus, prom, nocleg, pociag, nocleg, pociag - jakies trzy dni w drodze, czy
2) samolot z Denpasar na Bali do Dzakarty - 1.5 godz.
Dlugo sie nie zastanawialem (nawet wcale sie nie zastanawialem) nad wyborem samolotu.
Trzeba bylo to rozegrac logicznie, bo AirAsia zmienila mi godz. wylotu z Dzakarty na Penang w Malezji z godz. 17.00 na 06.55, co wiazalo sie z przymusowaym noclegiem na lotnisku.
Najlepsza opcja byl ostatni samolot z Bali o 20.15. Znalazlem ten lot na stronie LionAir, cena fajna - 36 $. Co z tego jak nie przyjmowalo mojej karty kredytowej. Musialem poszukac biura, ktore akceptowalo platnosc karta, co nie bylo takie proste. Jak juz znalazlem biuro to ten sam lot proponowali mi za 60$. Trzy dni biegalem od kafejki internetowej do biura. Mozna bylo zwariowac. Ostatecznie kupilem bilet AirAsia za 45 $, tylko wylot mialem rano.
Plan byl taki: przylatuje do Dzakarty, jade do miasta, zostawiam bagaz w przechowalni (mam nadzieje bezpiecznej), wieczorem jade ostatnim autobusem na lotnisko i w niedziele rano wylatuje do Malezji. Uff...przeciez nikt nie mowil, ze bedzie lekko.
Zagmatwane to troche, wiem, ale tak to w skrocie wygladalo.
Bilet mialem kupiony, plan zrobiony, zostal mi ostatni dzien w Ubud i potem znowu Kuta, ze wzgledu na poranny lot i odleglosc od lotniska (3 km.). Na zakonczenie Indonezji nocowalem w hotelu** z basenem za... 10$ doba. Prawdziwe szalenstwo. Kuta jak zwykle pelna turystow, ze az nie chcialo mi sie wychodzic z pokoju.
W piatek wieczorem zrobilem ostatni obchod miasta i dostalem propozycje nie do odrzucenia, lecialo to tak: "kondom, bali, banana, massage". O takim zestawieniu slyszalem po raz pierwszy, ale mam nadzieje, ze nie wykonywala go pani, ktora mi go zaproponowala, bo to raczej ona musialaby mi zapalcic:-)
Pozegnalem Kute bez zalu. Niech te ostatnie zdania beda podsumowaniem tego miasta. Trafnym.