Lot z Madrasu trwal tylko godzine. O 8.50 wyladowalem na Sri Lance.
Ciekawostka: wiecie jaka jest najdrozsza wodka na lotniskach w Madrasie i Kolombo?
Polski "Belvedere" (1 l - 43 $).
Poszedlem rozmienic kase, na lotnisku bylo chyba z szesc oddzialow bankow i pracownicy jeden przez drugiego krzyczeli zgodnie: "mamy taki sam kurs i nie pobieramy prowizji". Podszedlem do jednego z nich a nauczony, ze na lotniskach nie placa zbyt dobrze wyciagnalem banknot 10 $ i tu zobaczylem grymas na twarzy pana i jego z niedowierzaniem zadane pytanie: "Tylko 10 $ !!!????". Mialem racje w miescie zaplacili mi wiecej. Gdy dojechalem do Kolombo Fort poczulem sie jak u siebie. Nocowalem tradycyjnie w "New Colonial Hotel" za 450 Rs (9 PLN). Odwiedzilem stare katy i wreszcie napilem sie piwa.
Ogolnie Sri Lanka zdrozala i mowia to rowniez sami Lankijczycy.
We wtorek pojechalem do Kitulgala, miejsca gdzie krecony byl "Most na Rzece Kwai". Jak dla mnie nic szczegolnego.
Ogolnie na drogach nadal kontrole policji, co pare kilometrow wojsko. Wczoraj jadac autobusem zaliczylem wlasnie taka kontrole wraz z przeszukaniem bagazu; wszyscy musieli wysiasc okazac dowody tozsamosci. Pan policjant wzial moj paszport i dobre dwie minuty wpatrywal sie w strone z danymi poczym zapytal: "Skad jestes?" Odpowiedzialem, ale po jego minie widzialem, ze o Polsce jeszcze nie slyszal.
W srode przyjechalem do Delhause, czyli nocna trzy godzinna wspinaczka na szczyt swietej gory Lankijczykow - Sri Pada (2243 mnpm). To byl dla mnie juz trzeci wschod slonca na tej gorze, ale po raz pierwszy go nie zobaczylem z powodu mgly. Mimo, ze trzeba wstac o 2.00 w nocy, naprawde warto. Widoki z gory rekompensuja wszystko.
Obecnie jestem w Badulla, w centrum wyspy. Plantacje herbaty, wodospady czyli relaks.
Nocuje u znajomej rodziny Soysa, na kwaterze prywatnej. Zajmuje jeden z ich pokoi, ogolnie rodzinna atmosfera.