Po szesciu godzinach jazdy dotarlem na miejsce. Mialem szczescie, bo wlasne w sobote skonczyla sie tygodniowa ulewa, co prawda do centrum miasta nie mozna bylo sie dostac, bo wody bylo po kolana, ale na szczescie po dwoch dniach zeszla.
Przyjechalem do Siem Reap (jak kazdy), by zobaczyc swiatynie Angkor. Jestem tutaj juz po raz trzeci, ale wiem, ze nie ostatni. Jest w tych swiatyniach jakas tajemnica, magia mistycyzm... ktore przyciagaja.
Japonczycy jak zwykle nie zawiedli. Czasem trzeba bylo odczekac swoje by zrobic zdjecie bez uwiecznienia skosnookich.
To juz moj ostatni dzien w Kambodzy. Jutro wyruszam w dalsza droge...